czwartek, 21 października 2010

1014. U.S.A.

Dziewięć na dziesięć osób zapytanych, gdzie chciałoby skierować pierwsze kroki po przybyciu do USA, odpowie bez namysłu: "Kalifornia". Jedna na dziesięć zapytanych osób odpowie po namyśle: "Kalifornia". Nie jest prawdą, że ten stan jest najpiękniejszy. W każdym stanie w USA jest coś wartego zobaczenia, jedynego w swoim rodzaju. Ale Kalifornia jest najbardziej różnorodna geograficznie i klimatycznie, trzecia pod względem wielkości i najludniejsza. Ma niewiele mniej mieszkańców niż Polska i nie bez powodu ludzie chcą tu mieszkać. Na wyobraźnię działa wiele bodźców. Gubernatorem stanu jest Arnold Schwarzenegger. Największe miasto to Los Angeles. To w Kalifornii jest Hollywood, Dolina Śmierci, Golden Gate, Dolina Krzemowa, Alcatraz, Malibu, Beverly Hills... Można by tak wymieniać jeszcze długo. Historia stanu też jest baśniowa. Ziemie należały do Meksyku, kiedy USA zajęły je zbrojnie. Ale wypłaciły Meksykowi 25 mln dolarów odstępnego. Dobrowolnie. Prawdopodobnie tylko dlatego, że Amerykanie wiedzieli o złożach złota ukrytych na tych terenach. I rzeczywiście – wkrótce odkryto kruszec i ruszyła tu lawina spragnionych bogactwa. To wpłynęło na przyszłość stanu i wydatnie przyczyniło się do szalonego rozwoju regionu. Dziś Kalifornia, do niedawna tak bogata, że będąc samodzielnym państwem znalazłaby się w pierwszej dziesiątce światowych potęg – co zawdzięczała wydobyciu złota, turystyce, produkcji rolnej, przemysłowi elektronicznemu i oczywiście filmowemu – ma ogromny deficyt budżetowy. Równocześnie świadomość, że w razie trzęsienia ziemi połowa stanu może zostać zepchnięta do Pacyfiku, wyrobiła w mieszkańcach umiejętność doceniania dnia dzisiejszego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz